Kiedy po raz pierwszy przeprowadziłam się na Kubę Fidel wynajął dla nas maleńki domek za 40 CUC miesięcznie. W tym roku jednak postanowiliśmy zaoszczędzić i pomieszkać z jego mamą. Nie wspominając już o tym, że Kuba drożeje na potęgę i znalezienie domku za 40 CUC to już teraz misja niemożliwa. Ten pobyt był zresztą dosyć krótki bo czteromiesięczny więc chcieliśmy zaoszczędzić i wydać jak najwięcej na budowę domu, która i tak na Kubie idzie jak krew z nosa (dom budujemy głównie dla mamy i pod wynajem, wspólnymi siłami). Poniżej długo wyczekiwane wylewanie deki, w którym pomogło pół wsi.
Niech was nie zwiodą fotki z karaibskich plaż z białym piaskiem i amerykańskie cacka. Tak wygląda Kuba dla turystów. Moja Kuba to drewniany domek, w którym ściany nie sięgają sufitu, a prywatność to coś co nie istnieje.
Nie mamy bieżącej wody, jak cała Kuba ale przynajmniej na domach z deki można umieścić zbiorniki na dachu i mieć iluzję bieżącej wody. Nasz dach pokryty jest eternitem, więc zbiornik jest na zewnątrz, a każdy dzień zaczyna się i kończy noszeniem wody.
Gotowanie i mycie naczyń bez wody w kuchni stało się dla mnie codziennością. Do zmywania używamy dwóch starych garnków. Jeden z środkiem czyszczącym (zmywamy naczynie proszkiem do prania), a drugi z czystą wodą.
Żeby wziąć “prysznic” najpierw grzejemy wodę a potem używamy małego kubeczka. Łazienka, tak jak cały dom jest drewniana. W zimie przez szpary hula wiatr i jest dosyć zimno. Łatwo wtedy zapomnieć, że jest się na Karaibach.
Jedna z moich znajomych, która odwiedziła mnie na Kubie stwierdziła, że mnie podziwia i że nie potrafiłaby tak żyć. Może ze względu na łagodny klimat, może ze względu na ludzi, a może dlatego, że byłam już na Kubie tyle razy, te braki wszystkiego nie przeszkadzają mi aż tak bardzo. Przyjmuję do wiadomości, że taka jest Kuba i już.
Przyznaję się bez bicia, że tęsknię czasami za normalnym Internetem, szczególnie kiedy pracuję nad blogiem i muszę pomykać 1.5 km z komputerem pod pachą, żeby cokolwiek opublikować. Ale przynajmniej ten tanieje z roku na rok. Teraz godzinka Internetu to już tylko 1 CUC.
Czy będąc na Kubie tęsknię za normalnym prysznicem i zmywarką? Nie bardzo ale może dlatego, że wiem, że do udogodnień cywilizacji zawsze mogę i zawsze wracam. Mam nadzieję, że nowy dom będzie gotowy niebawem tak aby mama Fidela na stare lata miała już z górki.