🇵🇱 To nie jest (jeszcze) kraj dla backpackersów

Ten artykuł nie będzie o tym, że Kuby nie można przejechać z plecakiem i po kosztach. Można, ale zdecydowanie nie po kosztach do których jesteśmy przyzwyczajeni podróżując po innych krajach. Bo myli się ten, kto zakłada że biedny kraj = tanie wakacje.

Przez 8 lat swojego życia pracowałam w hostelu i z plecakiem zwiedziłam co nie co. Stąd świat backpackersów jest mi naprawdę bliski.

Ale do rzeczy.

Transport.

No właśnie. Transport na Kubie jest raczej drogi i mało efektywny. Zapomnijmy o pociągach i taryfach dla studentów. Ceny biletów są zawsze w dolarach, a jedyna firma przewozowa, która zabiera turystów Viazul ma raczej skromne grafiki. No i większość pasażerów to turyści czego prawdziwy podróżnik nie może znieść. Ten kto chce podróżować jak lokalsi może spróbować wbić się do autobusów dla Kubańczyków “omnibus nacionales”, gdzie podobno zawsze są 2 miejsca dla przyjezdnych. W rzeczywistości biletu dla mnie nie udało się zdobyć nawet mamie Fidela, która zna połowę miasta. Nawet za łapówkę.

img_20171217_125252-308950445.jpg

IMG_20190130_160030.jpg

Nocleg.

Myli się ten kto myśli, że tutaj przyoszczędzi. Można zawsze próbować targować się z właścicielami kwater o cenę (co mnie osobiście denerwuje bo to naprawdę biedny kraj) ale nie liczmy, że prześpimy się u kogoś poznanego podczas podróży albo skorzystamy z Coachserfingu. Obcokrajowiec może spać w domu u Kubańczyka (nie mówię tu oczywiście o pokojach wynajętych w Casa Particular) tylko za specjalnym pozwoleniem (wiza rodzinna wydawana na miejscu przez lokalne urzędy imigracyjne). Mimo, że z Fidelem jesteśmy kilka lat po ślubie, za każdym razem kiedy jesteśmy na Kubie muszę o taką wizę się starać. Nie myślmy też o noclegu w samochodzie czy namiocie. Poza kwestią bezpieczeństwa pamiętaj, że obcokrajowcy muszą być zarejestrowani w miejscu, w którym się zatrzymują, a hotel czy kwatera mają tylko 24h na zarejestrowanie gościa w urzędzie imigracyjnym. Znam ludzi, którzy nie zostali wpuszczeni ponownie na Kubę bo podczas 1 pobytu nigdzie oficjalnie się nie zatrzymali.

img_20171210_104542-1393733513.jpg

IMG_20190129_091245.jpg

IMG_20190126_174502.jpg

Internet.

To akurat zmienia się cały czas na lepsze, ale nadal by mieć dostęp do Internetu trzeba kupić specjalne karty i znaleźć punkt Wi-fi. Wrzucanie fotek na Facebooka trochę zajmuje, no i dostęp do informacji jest trochę ograniczony.

Ceny.

Ceny są bardzo europejskie. O ile możemy kupić kanapkę czy Pizzę-z-byle-czym za 10 kubańskich peso, to poza tym będziemy płacić w dolarach. Nie liczmy na to, że jeśli tylko wymienimy Euro na lokalną walutę będzie taniej. Za peso można kupić jedynie uliczne jedzenie i rzeczy w sklepach na kartki. Poza tym ceny są w dolarach i nie liczmy na jakieś upusty. Wręcz przeciwnie, turyści zawsze zapłacą więcej. Albo inaczej, Kubańczycy nigdy nie będą stratni na interesach z nami. Pamiętajmy, że dla nich wszyscy jesteśmy bogaczami.

IMG_20190210_101245.jpg

Atrakcje.

Na Kubie płaci się za wszystko, a atrakcje turystyczne dwoją się i troją. Plaża, jaskinia, czy kolorowy mural? Płać turysto. Cygara na lokalnej plantacji? Płać turysto. Najlepsze jest to, że Kubańczycy są w tym wszystkim tak wytrenowani, że często nawet nie zauważymy, że za coś przepłacamy. Ale może i lepiej czasami żyć w niewiedzy?

28054393_10215460992341159_1090717753_n

Na czym jeszcze nie przyoszczędzimy? Na posiłkach. Śniadania nie są wliczone w cenę, a poza kwaterami prywatnymi często nie ma ich nawet gdzie zjeść. Nie liczmy też na to, że nawet najmilsze Panie gospodynie pozwolą nam cały czas gotować w ich kuchni. Na kawę czy herbatę zawsze możecie liczyć, ale kuchnia to teren święty i prywatny. Poza oczywistym faktem chęci zarobienia na przygotowanym dla was posiłku (do którego zamawiania gorąco namawiam!!) gospodynie raczej nie lubią gdy turyści plątają się po pokojach przeznaczonych dla rodziny. Warto to uszanować. Posiłki na mieście kosztują różnie. Pizzę czy kanapkę znajdziemy już za 5 – 10 CUP, jeśli wiemy gdzie szukać. Średniej klasy restauracje zaserwują nam jedzenie za 3-6 CUC, a gdy wybierzemy się na główne deptaki wielkich miast zapłacimy jak w Europie.

received_407194263073193-1712496364.jpeg

IMG_20190207_112720.jpg

IMG_20190207_114146.jpg

IMG_20190207_124129.jpg

Na Kubie nie wtopimy się w tłum. O naszym pochodzeniu nie świadczy tylko wygląd czy kolor skóry, ale to jak się zachowujemy, jak chodzimy i jak się ubieramy. Nie zobaczymy biednego domu od środka (chyba, że w Centralnej Hawanie będziemy zaglądać biednym Kubańczykom przez okna…). Zawsze będąc na Kubie, będziemy należeć do świata turystów, odległego od kubańskich realiów. Zobaczymy za to wnętrze Casa Particular, które niczym nie przypomina większości kubańskich domów i nawet pomyślimy w duchu “tutaj przecież nie jest tak źle”. I większości osób odwiedzających wyspę, nie będzie to przeszkadzać. Inni wyjadą rozczarowani, że nie zobaczyli tańczących na ulicach ludzi czy nie zostali zaproszeni do Kubańskiego domu na jakiś posiłek.

Na Kubie też, o czym warto wspomnieć, nie zrobimy popularnego na zachodzie woluntariatu. Kubańczycy po pierwsze na to nie idą, po drugie obcokrajowiec na Kubie nie może pracować – nawet za talerz congri i łóżko. Żaden Kubańczyk nie zaryzykuje i nie przyjmie Yumy do pracy, bo będzie się po prostu bał.

Dlatego ciągle, Kuba to raczej kraj dla turystów, a nie backpackerów chcących jak najbardziej wtopić się w lokalny tłum. Bo turysta (który od momentu przylotu jest monitorowany) ma na Kubie zrobić dwie rzeczy – wydać pieniądze i wyjechać z przekonaniem, że Kuba to raj na ziemi.

20171110_151527.jpg20171212_165926.jpg20171217_102511.jpg20171117_173335.jpgViñales plaza fot. Tanja More20160619_15085720160619_10470520160619_10452920160619_15114010923207_10205987269464008_4967980892276469497_n

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s