Moja całkowicie subiektywna lista 7 rzeczy, za którymi tęsknie najbardziej gdy za oknem szaro, zimno a o 17 jest czarna noc, która sprawia, że chce się tylko a) zaszyć pod ciepłym kocykiem, b) kupić bilet do pierwszego lepszego, ciepłego miejsca.
1.Na pierwszym miejscu musi pojawić się Apululu. W czerwcu minęły dwa lata od kiedy Apululu dołączyła do naszej rodziny. Tak jak wiele innych kubańskich psów (kto był ten widział, a może nawet karmił) żyła na ulicy. Po pewnej salsowej imprezie podbiegła do nas na ulicy malutka, wychudzona i brudna. Nie zastanawiałam się ani chwili i zabrałam ją ze sobą. Teraz Apululu mieszka z mamą Fidela, ma się dobrze i nie mogę się doczekać kiedy znowu pójdziemy na wspólny spacer.
2. Rozmowy o wszystkim i o niczym przy tanim rumie są stałym punktem naszych pobytów na Kubie. Nie ważne czy trwają one 2 tygodnie czy pół roku. To jest ta pora dnia kiedy wszyscy wracają do domów albo mają czas wyjść na chwilę. W tle leci jakaś muzyka, ktoś pali lokalne cygaro, ktoś wyciąga domino a wszystkie problemy dnia codziennego schodzą na chwilę na drugi plan.
3. Jedzenie. Mimo, że na Kubie je się głównie ryż, fasolę i wieprzowinę i brzmi to raczej nudnawo to tam ten ryż z fasolą smakuje jak milion dolarów. Może to dlatego, że wybór jest niewielki. Może dlatego, że u mamy zawsze smakuje lepiej. A może dlatego, że posiłek to taki święty czas na Kubie. Do kolacji siada się po wieczornej kąpieli i najczęściej już w pidżamie. I co najważniejsze, a czego brakuje często w zabieganym świecie, siada się razem. A w dobrym towarzystwie nawet najskromniejszy posiłek smakuje inaczej.
4. Widoki. Viñales to naprawdę wspaniałe miejsce. Wielu uważa, że turystyczne, że komercyjne, ale uwierzcie mi, że wystarczy tylko o kilka minut oddalić się od głównego placu by zobaczyć inny świat. Świat otoczony mogotami, z którego naprawdę ciężko się wyjeżdża.
5. Ludzie. Wiem, że wiele z was myśli, że Kubańczycy to oszuści i jineteros, którzy czyhają na każdego dolara i że nic nie robią bezinteresownie. Będąc częścią Kubańskiej familii poznałam mnóstwo świetnych ludzi. Czy są wśród Kubańczyków oszuści? Są, jak wszędzie. Czy są wśród nich złodzieje? Są, jak wszędzie. Czy są wśród nich ludzie, którzy rozkochują w sobie turystów dla korzyści materialnych? Są, jak wszędzie. A jaka jest większość Kubańczyków? Różna. I ta różnorodność jest fajna.
6. Dni spędzone na plaży. Ale znowu nie chodzi o to, że są palemki i można się usmażyć na dziki pomarańcz. Na Kubie dzień na plaży to wydarzenie. Nikt na plażę nie jedzie sam bo po co. Na plażę jeździ się z garem congrí, mięcha i skrzynką piwa czy rumu. Musi być też głośna muzyka, najlepiej reggeaton i dużo cienia bo przecież nie jedziemy tutaj dla słońca. Ostatnio na jakiejś fejsbookowej, wakacyjnej grupie znalazłam komentarz o jednej z plaż, że “najgorsi tam byli tam Kubańczycy”. Bo Kubańczycy nie chodzą na plażę żeby się opalić tylko zabawić i to chyba największa różnica między nimi a nami Europejczykami.
7. Ludzie poznani w podróży też są na mojej liście. Bo Kuba łączy ludzi. Wszystkie nasze grupy były świetne, poznaliśmy super ludzi i nie możemy doczekać się na więcej!!
A za czym Wy tęsknicie? Czym karaibska, komunistyczna wyspa skradła wasze serce?