Kuba bez turystów do dla wielu szczyt marzeń. Ale niewielu zdaje sobie sprawę jak ważna dla wyspy tak naprawdę jest branża turystyczna i jak ciężko teraz bez niej Kubańczykom.
Mogłoby się wydawać, że teraz Kubańczycy odpoczną od turystów, ale czy na pewno?
Po pierwsze Kubańska gospodarka opiera się głównie na turystyce i usługach świadczonych w jej ramach. Bary, restauracje, casas partiulares, ferias de artesanía (stoiska z pamiątkami) – to wszystko powstało dla nas, turystów. Ba, niektóre miejsca powstały TYLKO z myślą o nich. Tak, są nadal miejsca do których Kubańczycy nie mają wstępu. Na szczęście jest ich coraz mniej.
Po drugie praca w turystyce to często jedyne i całkiem jak na Kubańskie realia, niezłe źródło utrzymania. I co najważniejsze – legalne.
Jak zwykle będę mówić na przykładzie Viñales bo a) mam kontakt z rodziną codziennie od rozpoczęcia epidemii b) jest to jedno z najbardziej turystycznych miejsc na Kubie.

Ponad połowa mieszkańców Viñales pracuje w turystyce bo tam po prostu można lepiej zarobić albo dorobić. Część osób pracuje również zawodowo np. kuzyn Fidela wynajmujący pokoje turystom jest anestezjologiem pracującym na co dzień w Pinar del Río, a szwagierka pielęgniarką. Ci mają szczęście bo przynajmniej nie stracili stałego źródła dochodu.
Ale co powiedzieć o biedniejszych rodzinach? Pani sprzątająca w casa particular, jej syn pracujący w restauracji. Takie rodziny z końcem marca straciły źródło utrzymania. Osobom sprzedającym na wszelkich targach z pamiątkami nakazano zwrot pozwoleń.
Ale nie tylko Kubańczycy ledwo ciągną koniec z końcem. Sama Kuba również. Bo, wraz z turystami z Kuby wyjechały $$$, bez których Kuba nie może importować produktów z zewnątrz. Ogranicza to również produkcję krajową. A każdy kto na Kubie był wie, że łatwiej napić się tam Heinekena niż rodzimego Cristal. Sam rząd prosi Kubańczyków o datki na produkcje i import żywności. Dobrze więc chyba nie jest.
Co mówi nasza rodzina?
Jest gorzej niż było. W sklepach brakuje wszystkiego, a kolejki ustawiają się pod nimi już w środku nocy. Na okrzyk “sacaron pollo” (tłum. wystawili kurczaka) zjawia się całe miasteczko i policja, która często musi interweniować, a i tak połowie nie udaje się nic kupić. Kiedy turyści na wyspie są, w sklepach pojawia się więcej produktów bo a) trzeba zaopatrzyć restauracje i kwatery b) turysta ma mieć wrażenie, że na Kubie jest całkiem normalnie. Ale jaki by to nie był powód, coś tam kupić można – a to już coś.
Jeśli chodzi o nowości to w sklepach z żywnością na kartki pojawiły się nowe produkty. Teraz na każde domostwo przypada także 5 puszek piwa, 5 puszek napojów gazowanych i 2 litry wstrętnego rumu. Po cenach rynkowych oczywiście. Racje żywnościowe pozostały takie same.
Kubańczycy oczywiście potrafią kombinować, ale bez turystyki to też jest utrudnione. Nie można wynieść kanapek z hotelowej kuchni, nie można zarobić napiwku za wskazanie drogi, nie można skorzystać z resztki kosmetyków zostawionych gdzieś w casa particular. Nie ma od kogo odkupić starego telefonu , a w sklepie wydać 3CUP zamiast 3 CUC . Teraz Kubańczycy są zdani jedynie na siebie i rząd.
Turystyka na Kubie to szansa na lepsze życie wielu osób. Dlatego następnym razem kiedy będziecie się zastanawiać ( a wiem, że nadal wiele osób to robi) czy wyjazd na Kubę jest etyczny bo “jak to tak wydawać tyle pieniędzy w kraju, w którym jest taka bieda” to pomyślcie o wszystkich tych rodzinach, które dzięki temu będą mogły kupić dzieciom buty czy zapłacić rachunki. A, że przy tym zarobi też Kubański rząd…no cóż acere, taki mamy klimat.
doświadczyłam Kuby, więc wyobrażam sobie jak silnym nokautem staje się powstrzymana turystyka w pandemii czas
za to jest czas by się zatrzymać, zastanowić, zmienić, nauczyć się nowego …
LikeLiked by 1 person